sobota, 23 lutego 2013

| Kosmetyki azjatyckie, cz. 4: Maseczki Beauty Friends

z: Poznań
 
Tak zwane maseczki "sheet mask" to uwielbiane na Dalekim Wschodzie kosmetyki. U nas są zdecydowanie mniej popularne, jednak w sieciowych drogeriach zawsze znajdzie się jakąś maskę tego typu, najczęściej z kolagenem. Czasem też z takich korzystam, tym razem jednak wybrałam maski producenta koreańskiego. Jeśli jeszcze nie spotkałyście się z sheet maskami, to wyjaśnię tylko, że jest to bawełniana płachta nasączona różnymi substancjami odżywczymi, nawilżającymi i innymi składnikami aktywnymi, które w tej formie lepiej się wchłaniają niż tradycyjne, kremowe maseczki. Nakłada się ją na twarz na ok. 20 min., po czym wyrzuca, a pozostałość delikatnie rozsmarowuje na twarzy.  Ja wybrałam dla siebie trzy typy: aloesową, kolagenową oraz z zieloną herbatą. Oto moje recenzje:


Maseczka z ekstraktem z aloesu. Działanie: przeznaczona do skóry wrażliwej. Regeneruje i nawilża uszkodzony naskórek. Dzięki zawartość aloesu łagodzi podrażnienia i koi skórę pozostawiając uczucie komfortu. Świetnie wygładza i napina skórę czyniąc ją piękną i zdrową.
Moje odczucia: Pierwsze wrażenie: uczucie ulgi, chłodu i odprężenia. Substancja na maseczce nie jest kleista, z czym się spotykam czasem podczas używania maseczek drogeryjnych. Dlatego czuć, że substancja dobrze się wchłania, a nie zapycha. Przyjemnie, łagodnie pachnie. Właściwości nawilżające czuć zarówno podczas stosowania maski, jak i długo po jej ściągnięciu. Dodatkowo skóra wygląda na rozświetloną, lekko napiętą.
 

Maseczka kolagenowa. Działanie: została stworzona aby głęboko nawilżać i poprawiać wygląd skóry jednocześnie działając przeciwzmarszczkowo. Maseczka oczyszcza i nawilża skórę pozostawiając ją gładką i delikatna.
Moje odczucia: Zapach mniej przyjemny niż maski aloesowej, trudny do określenia. Uczucie nawilżenia jest dużo mniejsze. Co prawda odczucia podczas założonej maseczki przyjemne, jednak nie utrzymują się na dłużej. Moim faworytem pozostaje aloesowa :)



Maseczka z ekstraktem z zielonej herbaty. Działanie: nie dopuszcza do fotostarzenia się skóry poprawiając jej kondycję i wygląd cery. Ponadto jest bogata w antyoksydanty, które chronią skórę przed szkodliwym działaniem zanieczyszczeń i wolnych rodników.
Moje odczucia: Superukojenie skóry twarzy, delikatny, przyjemny zapach, ładny wygląd cery po zastosowaniu, nawilżenie.

__________________________________________________________________________

Mój patent: Zamiast od razu wyrzucać maskę po użyciu, wetrzyj pozostałość płynu w szyję, dekolt, ręce i dłonie.

Podsumowanie: Najlepsze maseczki, jakich do tej pory używałam. A używałam dużo :) Nie kleją się, czuć, że substancje wnikają wgłąb skóry, a nie zaklejają jej powierzchnię. W dodatku efekty są odczuwalne i zauważalne gołym okiem. Jeżeli szukacie ukojenia i efektów zauważalnych po jednym użyciu, polecam maski z Beauty Friends. Oczywiście przetestuję również inne marki i jeśli znajdę coś jeszcze lepszego, to z pewnością zdam Wam relację i polecę je na blogu.
___________________________________________________________________________

 Fot. myasia.pl. Tam też kupiłam maseczki, zanim odkryłam ebay z całym jego bogactwem wyboru oraz bezpłatnymi przesyłkami :)

A Wy znacie sheet maski? Jakie marki lub składniki polecacie?

fot. artwordstyle

3 komentarze:

  1. apetycznie wyglądają muszę je kiedyś wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa tych maseczek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może zabrzmię jak z reklamy, ale z czystym sercem polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Wielki dzięki za każde odwiedziny i komentarz :-) Jestem bardzo ciekawa tego, co myślicie o moim spojrzeniu na modę i o kosmetykach azjatyckich!